niedziela, 5 listopada 2017

Czytanka na niedzielę

Zamieszczam poniżej mój artykuł, którego zredagowana wersja została opublikowana w miesięczniku LIST (n. 7-8, 2007). Dobrej niedzielnej lektury! :)

Święty Łukasz, autor Dziejów Apostolskich, tak zanotował ostanie słowa, jakie Jezus wypowiedział do swoich uczniów tuż przed Wniebowstąpieniem: Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (1, 8).
Kaplica Wniebowstąpienia na Górze Oliwnej

Krótko później Duch Święty rzeczywiście zstąpił na pierwszych uczniów. Łukasz opowiada historię pierwszych misji, rozszerzania się Słowa. W kolejnych dziesięcioleciach Dobra Nowina o Jezusie miała dotrzeć rzeczywiście na krańce świata. Apostoł Tomasz dotarł, jak mówi tradycja, do Indii. Paweł być może był w Hiszpanii. Dworzanin etiopskiej królowej ochrzczony przed diakona Filipa zaniósł Ewangelię do wschodniej Afryki. W kolejnych pokoleniach spotykamy Klemensa, biskupa Rzymu, który oddał życie na Krymie. W połowie II wieku Ireneusz był biskupem w Lyonie, w dzisiejszej środkowej Francji.

Tymczasem przez tereny dzisiejszego Izraela i Palestyny przetaczały się kolejne niepokoje. Podczas pierwszego powstania żydowskiego w latach 66-70 po Chr. judeochrześcijanie uciekali masowo z oblężonej przez rzymskie legiony Jerozolimy – zazwyczaj na tereny dzisiejszej Jordanii i Syrii. Żydowska Świątynia, w której modlili się też pierwsi chrześcijanie pochodzenia żydowskiego, spłonęła do szczętu w lipcu roku 70. Drugie powstanie żydowskie w latach 132-135 po Chr. przyniosło zagładę całego Świętego Miasta. Cesarz Hadrian nakazał zrównanie Jerozolimy z ziemią. Na miejscu żydowskiej stolicy Rzymianie zbudowali miasto pogańskie i  zasiedlili je osadnikami z różnych części Imperium. Żydzi, a razem z nimi również judeochrześcijanie, nie mieli prawa osiedlać się bliżej niż 60 rzymskich mil od miasta, które nosiło teraz nazwę Colonia Aelia Capitolina.

W drugim wieku główny nurt życia wspólnot chrześcijańskich toczył się już poza Palestyną. Kościoły rozwijały się w Azji Mniejszej, w Mezopotamii, w Egipcie, w północnej Afryce, w Italii. Prowincja Judei, spustoszona przez wojny i znajdująca się na peryferiach Imperium, nie wzbudzała zainteresowania wyznawców Chrystusa. Idea pielgrzymowania do miejsc związanych z ziemskim życiem Jezusa nie istniała w świadomości chrześcijan. Zajmowali się głoszeniem Ewangelii tam, gdzie mieszkali. Niektórzy wędrowali – jako kupcy, żołnierze czy niewolnicy – po różnych zakątkach świata i opowiadali o Jezusie. Zamiast spoglądać w przeszłość, na historyczne fakty związane z Jezusem, woleli patrzeć wprzód, oczekiwać Jego powtórnego przyjścia.

Chrześcijanie gromadzili się na początku na swoje spotkania w prywatnych domach. Z czasem przystosowywali swoje domy do potrzeb wspólnoty (jak w Dura Europos w dzisiejszej Syrii, albo w domu Piotra w Kafarnaum), albo też gromadzili się przy grobach męczenników ze swoich wspólnot na cmentarzach czy w katakumbach (np. w Rzymie). Groby wielkich męczenników czy apostołów stawały się ośrodkami kultu chrześcijańskiego i przyciągały wiernych z sąsiednich miejscowości czy regionów. Być może właśnie kult męczenników stał się jednym z powodów, dla których chrześcijanie zaczęli w końcu pielgrzymować także do Palestyny – tam, gdzie został zabity Ten, który był wzorem dla wszystkich męczenników, sam Chrystus.

Klasztor Mar Georgios - św. Jerzego Kosiby
Koniec III i początek IV wieku to czas, kiedy zaczyna powstawać ruch monastyczny. Chrześcijanie chcący żyć radykalnie podejmują życie ascetyczne. Wychodzą na pustynie, aby w samotności walczyć ze Złym i własnymi słabościami. Wokół świętych mężów i kobiet osiedlali się z czasem ich naśladowcy, a z miast przychodzili ludzie przyciągani sławą świętości pustelnika lub po prostu ciekawością. Na pustyniach Egiptu, ale także całego Bliskiego Wschodu można było spotkać chrześcijańskich ascetów. Także na Pustyni Judzkiej powstawały osiedla mnichów, które z biegiem lat przekształcały się w klasztory. Taki był początek klasztorów Mar Georgios w Wadi Qelt między Jerozolimą a Jerychem, czy klasztoru Mar Saba nieco bardziej na południe. Klasztory te istnieją do dziś, choć niewielu jest mnichów, którzy w nich żyją. Obecność, świętość i sława licznych ascetów żyjących blisko świętych miejsc mogła również mieć wpływ na pojawienie się w Palestynie pielgrzymów z dalekich krain.

Pierwsze świadectwa pielgrzymowania chrześcijan do Ziemi Świętej pochodzą dopiero z pierwszej połowy IV wieku. Panowanie cesarza Konstantyna Wielkiego przyniosło tolerancję dla wyznawców Chrystusa. Jeszcze na samym początku IV wieku nastąpiły ostatnie szerokie prześladowania, a już 30 lat później z cesarskich pieniędzy zaczęto finansować budowę wielkich kościołów w miejscach związanych z życiem Jezusa.

Jerozolima w VI w. po Chr. na mozaikowej mapie z Madaby
Szczęśliwie zachowały się do naszych czasów pamiętniki pierwszych chrześcijańskich pielgrzymów. Możemy spojrzeć oczyma ich autorów na Ziemię Świętą, poznać nieistniejące już dziś budowle, dawne tradycje. A co najważniejsze – poznać motywy, jakie kazały tym ludziom wyruszyć ze swoich miast i miesiącami wędrować na skraj Imperium.

Teściowa cesarza Konstantyna, Eutropia, udała się na pielgrzymkę do Palestyny już ok. roku 330. Z jej wizytą wiąże się ciekawe świadectwo dotyczące budowy kościoła w Mambre w Hebronie, zanotowane w „Historii Kościoła” pióra Hermiasza Sozomenosa. Hebron i okolice, a zwłaszcza dęby Mambre, wiążą się z postacią patriarchy Abrahama, który tam właśnie obozował i przyjął do swojego namiotu tajemniczych Gości (zob. Rdz 18). Hermiasz pisze tak:
Miejscowa ludność wraz z mieszkającymi dalej Palestyńczykami, Fenicjanami i Arabami obchodziła tam uroczyste doroczne święta. Schodzi się tam wielu (...), dla wszystkich jest to zaś święto pożądane: dla Żydów, ponieważ mogą się pochlubić, że Abraham jest głową ich plemienia, dla pogan z powodu wizyty Aniołów, dla chrześcijan natomiast dlatego, że już wówczas objawił się pobożnemu mężowi ten, który później jawnie się pokazał dla zbawienia rodzaju ludzkiego jako narodzony z dziewicy. Odpowiednio zaś do wyznawanej religii jedni czczą to miejsce, modląc się do Boga wszelkiego stworzenia, drudzy wzywając pomocy Aniołów, lejąc wino ofiarne oraz paląc kadzidło, bądź też zabijając w ofierze wołu, owcę, koźlę czy koguta.
Konstantyn nakazał zbudowanie w tym miejscu świątyni chrześcijańskiej. Jednakże nie przeszkodziło to poganom i Żydom - jeszcze 100 lat później przybywali tam, by oddawać cześć Abrahamowi i wysłańcom Nieba.

Helena, matka cesarza, również przybyła do Ziemi Świętej. Sokrates Scholastyk, który kilkadziesiąt lat później opisał tę podróż, twierdzi, że cesarzowa przybyła do Jerozolimy na skutek mistycznych widzeń i snów jakie otrzymała od Boga. Chciała odnaleźć pusty grób Jezusa. Okazało się, że na jego miejscu stała zbudowana dwa wieki wcześniej przez Hadriana świątynia Afrodyty. Po zburzeniu tej budowli i oczyszczeniu terenu znaleziono stary pusty grób, a w nim trzy krzyże. Była także tabliczka, titulus, jaką Piłat kazał powiesić na Jezusowym krzyżu. Sokrates pisze dalej:
Ponieważ nie było pewności, który ze znalezionych krzyży jest poszukiwanym Krzyżem, nie byle jakie zmartwienie przeżywała matka cesarza.
Z pomocą przyszedł jerozolimski biskup Makary, który wpadł na pomysł, by samego Boga o rozwiązanie tego problemu poprosić. 
A znak był taki: pewna kobieta (...) bliska już była śmierci. Rozkazał tedy biskup, by do łoża umierającej przyniesiono kolejno każdy z trzech krzyży: wierzył on niezłomnie, że kobieta wyzdrowieje, jeśli dotknie świętego Krzyża. I nie zawiódł się w swej nadziei.
Kobieta została uzdrowiona, a drzewo Krzyża zostało podzielone na trzy części. Jedna pozostała w Jerozolimie, drugą umieszczono w posągu Chrystusa w Konstantynopolu, a trzecia trafiła ostatecznie do Rzymu. Warto tu wspomnieć, że ponad 1000 lat później to, co zostało z jerozolimskiej części Krzyża, trafiło do klasztoru dominikanów w Lublinie. Niestety w 1991 roku relikwie stamtąd skradziono i nigdy już nie zostały odnalezione... Cesarzowa Helena rozkazała wystawić nad pustym grobem Jezusa wielką rotundę, nazwaną Anastasis, czyli Zmartwychwstanie. Obok niej znajdowało się atrium, a w jego południowo-zachodnim narożniku pod gołym niebem była skała Golgoty. Tuż za miejscem śmierci Jezusa została wzniesiona pięcionawowa bazylika, nazwana Martyrium. Kościół ten został ukończony i konsekrowany w roku 335.
Rekonstrukcja wyglądu Bazyliki Zmartwychwstania z IV w.

Nie tylko wielcy tego świata ściągali do Ziemi Świętej. Przybywali tu także ludzie prości i pobożni. Jednym z nich był anonimowy Pielgrzym z Bordeaux, który przybył do Jerozolimy w roku 333, kiedy trwała jeszcze budowa Anastasis. Jego dziennik podróży to bardzo techniczny i suchy opis poszczególnych etapów drogi pielgrzyma. W swojej wędrówce od wybrzeży Atlantyku do Palestyny korzystał ze znakomitej sieci rzymskich dróg i znajdujących się przy nich zajazdów. Dziennie przebywał ok. 35 km., sama wędrówka zajęła mu 137 dni. Po drodze zatrzymywał się w większych miastach lub przy grobach świętych.

Z zapisków Pielgrzyma z Bordeaux wyraźnie widać, że interesują go miejsca związane z Jezusem. Wymienia sadzawkę Bethsaida z pięcioma portykami, narożnik Świątyni, na którym stał Jezus w czasie kuszenia, sadzawkę Siloe, górę Syjon, domy Kajfasza i Piłata. O domu Piłata mówi: Tu Pan był przesłuchiwany przed męką. Dodaje też: Po lewej zaś stronie jest pagórek Golgota, na którym Pan został ukrzyżowany. Ten drobny szczegół wskazuje, że dla Pielgrzyma z Bordeaux „domem Piłata” była budowla nazywana dziś Cytadelą, znajdująca się na zachodnim skraju miasta, przy bramie Jafy. Początek drogi krzyżowej znajdowałby się właśnie tam, a nie na miejscu twierdzy Antonia, po wschodniej stronie miasta, jak chce tego późniejsza, średniowieczna tradycja, według której wytyczono istniejącą dziś Drogę Krzyżową dla pielgrzymów.

Pielgrzym z Bordeaux opowiada także o kościele Zmartwychwstania, którego budowa ciągle jeszcze trwała: 
O rzut kamieniem stąd (od Golgoty) znajduje się grota, w której złożone zostało Jego ciało i trzeciego dnia zmartwychwstał. Tutaj też z rozkazu cesarza Konstantyna wzniesiono bazylikę, to jest kościół, cudownej piękności, posiadający z boku basen, skąd czerpie się wodę, z tyłu zaś łaźnię, w której chrzczone są dzieci.
Anonimowy Pielgrzym interesował się nie tylko miejscami świętymi. Z pewnością zażył kąpieli w Morzu Martwym, skoro notuje:
Woda w nim jest niezmiernie gorzka. Nie ma tu żadnych ryb, a także jakichkolwiek statków. Jeśli ktoś wskoczy do wody, by w niej pływać, ta unosi go sama.
Zainteresowań czysto turystycznych nie miała natomiast Egeria, która pół wieku później przybyła do Palestyny z terenów dzisiejszej Hiszpanii. Była prawdopodobnie kobietą wysokiego rodu, wykształconą i świetnie obeznaną z Pismem Świętym. Biblia była dla niej najważniejszym przewodnikiem. Podczas trzyletniego pobytu na Bliskim Wschodzie odwiedziła najważniejsze miejsca biblijne – od chaldejskiego Ur, skąd pochodził Abraham, do miast w delcie Nilu. Odwiedzała mnichów i mniszki, a swoje zapiski kieruje najwyraźniej do grupy kobiet – zapewne jej własnej wspólnoty religijnej, z której pochodziła i do której po pielgrzymce powróciła.

Egeria przekazuje wiele szczegółów dotyczących nie tylko miejsc świętych, ale także sposobu celebrowania liturgii w Jerozolimie na początku lat 80. IV wieku. Opisuje dokładnie, jak wyglądały codzienne liturgie w różnych świątyniach miasta. Opowiada o tym, co robił biskup – główny celebrans, jakie zadania należały do innych duchownych. Cytuje modlitwy i pieśni. Porównuje jerozolimskie obrzędy z tymi, które ukształtowały się już na Zachodzie.

Cechą charakterystyczną liturgii w Jerozolimie było to, że obejmowała ona cały dzień. O różnych godzinach wierni, zarówno duchowni, jak i mnisi i świeccy, gromadzili się na wspólne śpiewanie psalmów. W niedziele odprawiano Eucharystię. Centralnym miejscem było Anastasis, ale liturgie sprawowano również w innych kościołach: na Syjonie, w dolinie Cedronu, na Górze Oliwnej w Eleona i w Imbomon – miejscu Wniebowstąpienia, a także w Betlejem. Egeria wspomina też o kościele w miejscu domu Łazarza, Marty i Marii w Betanii, czyli Lazarium. Co ciekawe, ta ostania nazwa przetrwała w języku arabskim – dziś brzmi ona al-’Azariya.

Liturgie nie były statyczne. Wymagały wielkiego zaangażowania ze strony uczestników. Zwłaszcza w Wielkim Tygodniu miejsce celebracji zmieniało się nawet kilka razy w ciągu dnia. Są także nocne czuwania, na które wzywa biskup. Nieraz w zapiskach Egerii można odnaleźć wspomnienie o tym, że biskup czy diakon rozsyła wiernych, mówiąc by się szybko posilili i wrócili na modlitwę o ustalonej godzinie do innego miejsca. Jedynie w Wielki Piątek 
nie wzywa się do czuwania, ponieważ wiadomo, że lud jest zmęczony, jednak w zwyczaju jest, iż mimo to się czuwa. Ci z ludu, którzy chcą, a przynajmniej mogą, zostają tam do rana, ci którzy nie mogą – nie czuwają. Czuwają też silniejsi lub młodsi duchowni. Przez całą noc aż do rana odmawia się hymny i antyfony. Czuwa tu wielki tłum, jedni do wieczora, inni do północy – jak kto może.
Egeria zauważa, że liturgie Wielkiego Tygodnia sprawowane w Jerozolimie są bardzo podobne do tych, jakie odprawia się w jej rodzinnych stronach. Zauważa też wiele szczegółów typowych dla Jerozolimy i przekazuje je adresatom swego dziennika. Tak opisuje adorację Krzyża w Wielki Piątek:
Ustawia się tron biskupa na Golgocie, za Krzyżem, gdzie teraz stoi. Biskup zasiada na tronie i ustawia się przed nim duży stół nakryty lnianą tkaniną. Diakoni stają dookoła. Przynoszą srebrną pozłacaną skrzynkę, w której jest święte drzewo Krzyża (...) Kiedy położą je na stole, biskup siedząc bierze w ręce oba końce świętego drzewa, diakoni zaś, którzy stoją wokół, pilnują.
Żeby oddać cześć Krzyżowi i ucałować go, podchodzący wierni i katechumeni muszą się niemal położyć na stole. Skąd tak niewygodny sposób adoracji? Egeria pisze:
Ponieważ kiedyś – nie wiem kiedy – jak mówią – ktoś odgryzł i skradł kawałek ze świętego drzewa, teraz diakoni, którzy stoją wokół, pilnują, by któryś z podchodzących nie ośmielił się znowu tak uczynić.
Teraz już wiemy, skąd w obecnej Liturgii Męki Pańskiej wzięli się diakoni stojący przy celebransie w momencie adoracji krzyża! Zresztą właśnie ta liturgia przetrwała do naszych czasów w niemal niezmienionej formie.

Nie wszyscy jednak uważali, że pielgrzymowanie do Ziemi Świętej ma sens. Kiedy Egeria z zachwytem wędrowała po miejscach biblijnych, kiedy uważnie uczestniczyła w świętych liturgiach w Anastasis i innych kościołach Miasta, sam św. Grzegorz z Nyssy (zm. 394; Ojciec i Doktor Kościoła) pisał do jednego ze swych przyjaciół:
Gdyby nawet w miejscach jerozolimskich była większa łaska, grzech u tamtejszych mieszkańców nie byłby tak nagminny. Tymczasem nie ma żadnego rodzaju namiętności, na który by się u nich nie poważono: nieprawości, cudzołóstwa, kradzieże, bałwochwalstwa, trucicielstwa, zawiści i zabójstwa: zwłaszcza to ostatnie zło jest tam tak nagminne, że nigdzie nie ma takiej gotowości do zabijania, jak w owych miejscach, gdzie jak dzikie zwierzęta biegną rodacy do krwi rodaków, by się wzajemnie mordować dla zimnego zysku? Gdzie tedy dzieją się takie rzeczy, jaki dowód masz na to, że w tych miejscach jest większa łaska?
Nawet sama podróż była bardzo niebezpieczna dla pobożnego chrześcijanina. Czyhali na niego nie tylko zbójcy czy izauryjscy górale słynący z okrucieństwa, nie tylko dzikie zwierzęta czy choroba, ale przede wszystkim niebezpieczeństwo zgorszenia i grzechu. Grzegorz kontynuuje:
A ponieważ na Wschodzie zajazdy i gospody miasta nastręczają wiele swobody i obojętności wobec złego, jak może ten, kto przechodzi przez dym, nie mieć podrażnionych oczu? Gdzie brudzi się ucho i brudzi się oko, brudzi się także serce, przyjmując przez wzrok i słuch bezeceństwa. Jakże więc będzie można przejść bez poruszenia namiętności przez miejsca dotknięte namiętnością?
Biskup Nyssy powołując się na własne doświadczenie podróży do Jerozolimy ostro zalecał pozostanie w domu i spokojne pogłębianie wiary, zamiast włóczenia się po niebezpiecznych drogach:
Myśmy bowiem wyznawali, że objawiony Chrystus jest prawdziwym Bogiem i wtedy, zanim byliśmy na miejscu i potem, a wiara nasza ani nie była mniejsza przedtem, ani potem się nie powiększyła. I o tym, że się stał człowiekiem przez Dziewicę, wiedzieliśmy i przed zwiedzeniem Betlejem. I w zmartwychwstanie wierzyliśmy przed oglądaniem pomnika grobowego, a wniebowstąpienie uważaliśmy za prawdziwe i bez widzenia Góry Oliwnej. Tylko zaś tyle zyskaliśmy z pielgrzymki, żeśmy poznali przez porównanie, iż nasze miejscowości są o wiele świętsze od zagranicznych. Przeto wy, którzy boicie się Pana, chwalcie Go tam, gdzie jesteście. Albowiem zmiana miejsca nie powoduje przybliżenia Boga, lecz gdziekolwiek byś był, Bóg przyjdzie do Ciebie, jeżeli znajdzie się taka gospoda twojej duszy, aby Pan zamieszkał i przechadzał się w Tobie. Jeżeli zaś masz człowieka wewnętrznego pełnego złych myśli, to chociażbyś był na Golgocie i na Górze Oliwnej i pod pomnikiem zmartwychwstania, jesteś tak daleki od przyjęcia do siebie Chrystusa, jak ci, co w ogóle nie wyznawali wiary w Niego. Poradź więc, mój kochany, braciom, by podróżowali do ciała Pana, a nie z Kapadocji do Palestyny. I gdyby do dziś dnia działo się to, co było na początku, że Duch Święty w postaci ognia rozdzielał każdemu swe dary, trzeba by wszystkim być w tym miejscu, w którym odbywał się rozdział darów; jeżeli zaś Duch wionie, gdzie chce, to i ci, którzy są tu i wierzą, stają się uczestnikami Jego darów, stosownie do swej wiary, a nie stosownie do pielgrzymki powziętej do Jerozolimy.


*     *     *


Pielgrzymować zatem? Czy może jednak zostać w domu? Najważniejsze jest to, by być wiernym świadkiem Jezusa. Pobyt w Ziemi Świętej jest jak czytanie Piątej Ewangelii – pozwala zobaczyć, że Bóg działał w bardzo namacalny sposób. Żeby być wiarygodnym świadkiem, trzeba najpierw samemu dotknąć i zobaczyć. Ale później trzeba pójść i głosić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz