Lotnisko Ben Guriona w Tel Awiwie jest niezapomnianym miejscem dla wszystkich, którzy opuszczają Izrael. Niesłychanie dokładne i wieloetapowe kontrole, jakim podlegają podróżni, mają zapewnić bezpieczeństwo na pokładach odlatujących samolotów. Młodzi funkcjonariusze służb bezpieczeństwa gotowi są stanowczo zareagować na najdrobniejsze nawet podejrzenie zagrożenia.
Podsłuchane i podpatrzone:
Agentka, młodziutka dziewczyna, uważnie przegląda na ekranie komputera zeskanowany obraz zawartości walizki. W pewnym momencie pyta kontrolowaną pasażerkę odlatującą do Polski:
- Czy ma pani w walizce tuńczyka?
Podróżna ze zdziwieniem odpowiada:
- Tuńczyka???
- No tak, tuńczyka. Taką rybę.
- Nooo… nie mam…
Zaniepokojona funkcjonariuszka nakazuje otworzyć walizkę. Sięga do niej, pomiędzy starannie poskładane warstwy ubrań i pamiątek. I wyciąga puszkę, konserwę.
- No i widzi pani? Ma pani jednak tuńczyka! Czy należy do pani, czy też ktoś włożył to pani do bagażu?
- To nie tuńczyk – zaoponowała zdecydowanie pasażerka.
- A co to jest?
- To konserwa wieprzowa.
- Wieprzowa?
- Tak. Ze świni.
Puszka natychmiast wylądowała we wnętrzu walizki. Funkcjonariuszka nie zadawała innych pytań, bo zaczęła bardzo energicznie wycierać sobie dłonie chusteczkami odkażającymi.
A wcale nie wyglądała na praktykującą żydówkę…
(Tekst opublikowany na moim blogu w portalu Areopag XXI)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz